Читать книгу Nieśmiertelni онлайн
3 страница из 296
Wielkie wycieraczki miarowo zbierały masy wody nacierające jak potężny wodospad na przednią szybę autobusu numer 47, który jechał samotnie wzdłuż wysokich nagich klonów. Minął wyludnioną Karlbergsvägen i po chwili zatrzymał się na czerwonych światłach.
Kierowca, Ali Farudi, westchnął.
– Uff, na Allaha… jeszcze czterdzieści pięć minut – powiedział po arabsku.
Zmęczony całym dniem jazdy w deszczu, odleciał myślami do biednego słonecznego domku w brudnym mieście An-Nasirijja w południowym Iraku.
Ali nieustannie latał w myślach między Irakiem a Sztokholmem i z tego już tylko powodu nie nadawał się na kierowcę, a autobusu miejskiego w szczególności. Zdawał sobie sprawę, że powinien zrezygnować z tej pracy, nim zabije siebie albo kogoś, ale latanie było ważniejsze. Wciąż więc jeździł, tak jak inni jego koledzy z Iraku zatrudnieni w zakładzie transportu miejskiego SL, którzy też ciągle gdzieś latali.
Śmierć nie była mu nigdy straszna ani obca, ale kiedy na podwórzu swojego domu znalazł starannie posiekane kulami ciało żony, czterech córeczek i pozostałych członków trzypokoleniowej rodziny, już nawet nie zapłakał. Odwrócił się i poszedł, i szedł tak długo, aż dotarł do Szwecji. Po drodze ominął poziom ludzkiego cierpienia i przeskoczył od razu na najwyższy etap, zawieszony gdzieś trochę poniżej nadziei na śmierć.