Читать книгу Sprawa 1569 онлайн
84 страница из 111
Była godzina 0:17.
Spuścił nogi z łóżka, podszedł do kuchennego okna i wyjrzał na zewnątrz. Nic. Gdyby zareagował szybciej, być może zdążyłby coś zobaczyć, oczywiście, o ile się nie przesłyszał.
Wciągnął spodnie, wsunął stopy w chodaki, które stały w korytarzu, i wyszedł na dwór z gołym torsem.
Powietrze było zimne i wilgotne. Trawę pokrywała rosa.
Gdzieś na bocznej ulicy ruszył samochód. Przypomniało mu się auto, które przejechało obok jego domu, zanim położył się spać. Ta część Herman Wildenveys gate, przy której mieszkał, była rzadko uczęszczana. Ulica ciągnęła się łukiem i wychodziła na Signalveien. Można nią było dojechać wyłącznie do domów, które przy niej stały, nigdzie indziej. Nie rozpoznał samochodu. Kombi z kwadratowymi reflektorami. Nic więcej nie zauważył.
Podniósł wieko. Na dnie skrzynki leżała biała koperta.
Długo tak stał, rozglądając się dookoła i zerkając na list. W końcu wyciągnął go dwoma palcami.
To samo sztywne pismo, ale tym razem samo nazwisko. Bez adresu, bez znaczka.