Читать книгу Brud онлайн
12 страница из 103
ssss1
LUTY
– Szanowni państwo, samolot Polskich Linii Lotniczych LOT z Sofii do Warszawy wylądował zgodnie z rozkładem, jest dokładnie ósma dwadzieścia pięć. Temperatura na zewnątrz wynosi trzy stopnie Celsjusza, prószy lekki śnieg. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług i do zobaczenia – poinformowała łagodnym głosem stewardesa.
Większość miejsc była zajęta. Kiedy boeing stanął, w przejściu między fotelami natychmiast ustawiła się kolejka chętnych do wyjścia. W holu na okrągłej taśmie krążyły już pierwsze walizki do odbioru. Młody brunet, siedzący na miejscu 9F, nigdzie się jednak nie spieszył. Był szczupły i wysoki, zwrócił uwagę stewardesy już w momencie, gdy wszedł na pokład maszyny w Bułgarii. Kiedy tylko tłum opuścił samolot, szybko wstał, zabrał z luku ciemnobrązową aktówkę i niewielką walizkę, a następnie opuścił samolot, nie zwracając na kobietę uwagi. Rzucił jedynie zdawkowe „do widzenia”.
Wszedł do głównego holu portu i skierował się do saloniku prasowego. Kupił kilka gazet i włożył je do aktówki. Na zewnątrz uderzył go zimny podmuch wiatru. Podniósł kołnierz eleganckiego wełnianego płaszcza i wsunął na dłonie czarne skórzane rękawiczki. Złapał pierwszą z brzegu taksówkę, czarnego mercedesa.