Читать книгу Brud онлайн
7 страница из 103
Barczysty, wysoki Skoneczny górował nad otoczeniem, a świeża opalenizna sprawiała, że jego krótkie blond włosy wydawały się prawie białe. Bułgar niemal dorównywał wzrostem Skonecznemu, był jednak o wiele szczuplejszy. Spod mankietu jego świetnie skrojonej marynarki wysuwała się błyszcząca bransoleta zegarka firmy Jaeger-LeCoultre. Mimo włosów mocno przyprószonych siwizną nie wyglądał na swoje sześćdziesiąt lat. W trakcie rozmowy raz po raz, nieco nerwowo, gładził starannie wypielęgnowaną brodę, która mogłaby być reklamą najlepszego barbera w mieście. Hans Vogl trzymał się trochę z boku, przysłuchując się rozmowie Polaka i Bułgara. Łysy jak kolano, szerszy w barach i niższy od Bojkowa Szwajcar stał z rękami założonymi na piersi. Na małym palcu jego lewej ręki pobłyskiwał złoty sygnet.
– Każdy zarobi. Wystarczy, że będę miał spokój, a sprawa zostanie zakończona w rok, maks półtora, rozumiesz prijatjel? – powiedział Skoneczny, kładąc rękę na ramieniu Bułgara. Ten spojrzał na jego wielką dłoń i znowu zapatrzył się w przestrzeń toru.