Читать книгу Niepokorni онлайн
8 страница из 121
– Już są – rzuciła cicho Sara, gdy Konrad się do niej zbliżył. – Dwa samochody betki… nawet numerów nie zmienili. – Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w kierunku wejścia. – Ekipa od naczelnika Gustawa.
– Nie kryją się – odparł Konrad. – Co to znaczy?
– Martwią się o nas?
– Otóż to… W końcu znikliśmy im na dwa tygodnie – dorzucił z nutką ironii.
– Siódme piętro już wie, że jesteśmy w Warszawie…
Z szarego opla wysiadł mężczyzna w krótkiej czarnej pilotce i ruszył energicznie w ich kierunku, machając ręką.
Od razu poznali, że to Władzio z agencyjnej bezpieki. Uniwersalny Władzio do wszystkich zadań i od niedawna prawa ręka naczelnika Marka Belika. Wierny, posłuszny, wytrzymały i głupi. Idealny człowiek do policyjnej roboty w wywiadzie, czyli świecie ludzi inteligentnych.
– Panie naczelniku! Panie naczelniku! – wołał już z oddali, chociaż widział, że Konrad i Sara zatrzymali się przed bramą i na niego czekają. – Panie naczelniku! – Dobiegł z wyciągniętą ręką, w której trzymał telefon komórkowy. – Pan naczelnik Belik na linii.