Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
113 страница из 114
– Don’t worry… – zanuciła cicho, a smutny jesienny basen jej uśmiechu ogrzały ciepłe promyki. – Napijmy się jeszcze, co?
Marián rozglądał się w poszukiwaniu kelnera, kiedy w jego kieszeni zadzwonił telefon. Konopacka, o dziwo, jednak dotrzymała słowa.
– Już po brawach – oświadczyła. – Gdzie pan jest?
– Niedaleko.
– Jeśli jest dla pana za późno, możemy przełożyć to na kiedy indziej.
Marián się zawahał. Wizja kolejnego kieliszka wina z Sabiną, tego, że później pójdą objęci otulonym nocą miastem, że stukot jej obcasów będzie preludium do innych zdarzeń i że reszta czasu należy już tylko do nich, była niezwykle kusząca. Tym bardziej że dzisiejszy wieczór był prawdopodobnie ostatnią chwilą na wzięcie oddechu przed czekającym go długim śledztwem. Luftpause. Od jutra już nie odetchnie, wskoczy na pełne obroty, być może na długo, nigdy nie wiadomo, ile potrwa śledztwo.
– Może rzeczywiście przełóżmy – wybąkał niezdecydowanym tonem.
– Na jutro?
Marián już, już miał przyjąć propozycję Konopackiej, kiedy w jego mózgu zamigotała kontrolka ostrzegawcza.