Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
112 страница из 114
– Obiecałam Patočkovej, że jutro pomogę jej w ustawieniach hellingerowskich – Sabina wyrwała go z zadumy. – Ma dużą grupę, potrzebuje asystentki. Powiedziałam, że będę. I tak chyba już po naszym urlopie, co? – Uśmiech Sabiny tym razem był przeznaczony tylko i wyłącznie dla Mariána, niestety, zarazem smutny jak odkryta pływalnia w listopadzie.
– Znowu sobie pójdziesz i zostawisz mi tylko koszulkę? – zapytał. Tak naprawdę to była jego koszulka. Kiedyś, w ciągu dwóch wypełnionych cudowną bliskością dni, tak przeniknęła zapachem Sabiny, że od tamtej pory nigdy jej nie wyprał. Tamte dni miały być początkiem ich wspólnego życia, ale nagły wypadek Rosti zmienił wszystko. Robię się na starość coraz bardziej sentymentalny, stwierdził. Niezbyt pożądana cecha u policjanta.
– Czy ja mówiłam, że sobie pójdę?
– Nie mówiłaś, że sobie nie pójdziesz – odparł i aż go rozsadzało, żeby wrzasnąć: Zostań ze mną, do jasnej cholery! Rosťa ma cię gdzieś! Tyle że nie wiedział, czy to prawda. Nie czytał w myślach Rosti, a takie słowa wypowiedziane tylko po to, żeby wyeliminować rywala, byłyby po prostu nieczystym zagraniem. Marián zawsze starał się nie zadawać ciosów poniżej pasa, ani na ringu prywatnym, ani zawodowym. Teraz, w wieku czterdziestu dziewięciu lat, nie zamierzał zmieniać tej zasady.