Читать книгу Pogrzebani онлайн
90 страница из 92
Czystość oraz ogólne skutki dekapitacji szesnastu koni były różne. Niewykluczone, że sprawcy nabywali coraz większej wprawy albo ogarniała ich coraz większa panika.
Albo jeden wiedział, co robi, a drugi nie.
Najpierw nóż – podrzynają nim gardło stojącemu koniowi, któremu podano przedtem środki uspokajające.
Pod zwierzęciem powoli uginają się nogi.
Krwawi, prawie nie może oddychać, w końcu pada na ziemię.
Jest w agonii, a wtedy sięgają po piłkę. I po nóż, na wszelki wypadek.
Czytała zeznania świadków.
„Oni… Oni płakali. Jeden płakał”. Tak zeznał pustelnik.
Postanowiła sprawdzić, czy w tym rejonie nie dochodziło do innych przypadków znęcania się nad zwierzętami.
Kontynuowała pracę.
Teraz musiała zdjąć skórę z głów. U niektórych zwierząt wystarczyło ją naciąć, pociągnąć i schodziła jak gumowa maska. Ale z końmi jest trudniej. U konia skóra przylega prawie do samej czaszki. Trzeba usuwać ją niewielkimi fragmentami, choć Cooper starała się wykrawać jak największe. Zaczęła od głów najlepiej zachowanych, dokładnie sprawdzając wszystko dwa razy. Szukała śladów ukłuć w miejscach, gdzie skórę mogła przebić igła, zwłaszcza na szyi – śladów ukłuć i krwi, która mogła się tam zgromadzić. Wiedziała, że to weterynarze podali środki uspokajające niektórym koniom – ale co z pozostałymi?