Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
88 страница из 123
W pustej zagrodzie wisiała na gwoździu niebieska derka. Zajcew wciągnął powietrze. Pachniało potem, ludzkim i końskim. Pachniało łajnem. Zapach wydał mu się zadziwiająco przyjemny. Pociągnął nosem. Nie pachniało niczym więcej.
Może właśnie o to w tym chodzi, że zaatakowany nie od razu rozumie, co się właśnie wydarza? Broń jest niewidoczna, bezgłośna, niewykrywalna do momentu, kiedy zaatakowani żołnierze zaleją się łzami, zaczną się przewracać i łapać za gardło – tak w każdym razie wyobrażał to sobie Zajcew. I natychmiast sam siebie upomniał: nie. To nie tak. Jeśli Pierniczka otruto gazem, zrobiono to w sposób niezauważalny. Nawet doświadczony Perłowy nie spostrzegł, że z koniem jest coś nie tak. Nie, coś tu się nie zgadza.
Zapachniało tytoniem.
Kraczkin stał w drzwiach i wypuszczał dym na zewnątrz, ale aromatyczne kłęby i tak wciągało z powrotem do środka.
Młokos pochylił się nad pobłyskującymi szklanymi wnętrznościami skrzynki.
– Towarzyszu, nie moglibyście szybciej? – spytał zniecierpliwiony Zajcew.