Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
90 страница из 123
Tamten wzruszył ramionami.
– Można. Ale wywietrzyć tak zupełnie jest bardzo trudno.
Zajcew myślał: „Tak, w dniu zawodów przez cały dzień w stajni tłoczyli się ludzie. I konie! A przecież pozostałym uczestnikom wyścigu nic się nie stało. A może jeszcze się nie stało?”.
Po stajni hulał przeciąg.
– A po jakim czasie pojawiają się symptomy otrucia gazem?
– Zależy jakim i zależy w jakiej dawce.
– Powiedzmy, że dawka jest śmiertelna.
– Wtedy zależy od gazu.
Zajcew rozejrzał się jeszcze raz. Między kojcami nie było solidnych przegród, a więc wszystkie konie przyjęłyby właściwie taką samą dawkę jak Pierniczek. I byłby to ten sam gaz. Wdychałyby go i konie, i ludzie. Jeźdźcy, pracownicy stajni – mnóstwo osób. Przypomniał sobie opowieść Kolcowa o ataku pod Brajłowiczami: wszystkie konie tam padły. Nie tylko konie zresztą, ale również myszy i ptaki. Pewnie rozdzwoniłyby się do tej pory także telefony ze szpitali.
Młodzieniec otrzepał kolana. Podparł klapę walizeczki. Laboratoryjne szkiełka spoglądały na Zajcewa. Wzrok miały poważny, czekały na rozkazy.