Главная » Kara to nie wszystko читать онлайн | страница 61

Читать книгу Kara to nie wszystko онлайн

61 страница из 63

Może rodzice Laury chcieli, żeby ich córka gdzieś się zatrudniła, skoro studiuje zaocznie? Może to była jakaś kara? A może Laura potrzebowała miejsca, gdzie mogłaby się skryć, uciec, i trafiła tutaj? Ciśnienie zniknęło i zniknęła Laura. Dziewczynki miały do niej stosunek obojętny, ale dziewczynki miały stosunek obojętny do wszystkich i do wszystkiego, czego nie było na Instagramie i Tik Toku. Facebook jest dla starców.

Kasia znowu usnęła we własnych ciuchach. Jej zapach, jej skorupa, jej kokon. Może powinna zadzwonić do Anny, ale nie potrafiła się zebrać. Od kilku dni czuła, że bardzo brakuje jej rodziców, ale też z tym nic nie zrobiła. Co zaś do chłopaka, teraz już byłego… Nie, nie chciała o tym myśleć. Nie lubiła towarzystwa, w którym on się obracał. Szkoda, bo zawsze to było jakieś ciało obok jej ciała. Jakiś oddech obok jej oddechu. No i niewiele seksu, bo tamten, wciąż oszołomiony skunami, do seksu był mało zdolny. Kasia seksu nie znosiła. Był dla niej kiedyś formą zdobywania pieniędzy i towaru, a to zawsze pozostaje w skórze… Skóra nie pragnie już być dotykana. Skóra pragnie być ukryta pod ubraniem. Najlepiej poznała starszych mężczyzn, bo tacy podjeżdżali pod prywatne gimnazjum po swoje dzieciaki – owoce drugiego, trzeciego małżeństwa. Kaśka była jak na swoje lata wyrośnięta, w liceum problem wieku w ogóle przestał istnieć. Przez kilka semestrów myślała, że kochanek musi być brzuchaty, posiwiały i obleśny. W dodatku sknerowaty. Mogli dawać więcej, skoro wymagali aż tyle. Dziadki i ich pornole. Zdecydowanie późna męska dojrzałość nie kojarzyła jej się ani z mentorem ani ze Świętym Mikołajem. To przez kochanków zaczęła unikać ojca. Do pokojów w Marriotcie zamawiali dla siebie dobry alkohol, dla niej najtańszą whiskey – tak żeby słyszała. I sama czuła się tania. W telewizorze wyszukiwali muzykę z kanałami disco polo, pytając: „Podoba ci się?, na pewno ci się podoba!”. Kretyni, chodziła z ich córkami do szkoły. Tamte słuchały Mery Spolsky i Duy Lipy, a Kaśka – Bacha. Uporczywie próbowali wyrównać przepaść, jaka ziała pomiędzy ich pożądaniem a jej młodym ciałem. Perspektywami, które ona miała przed sobą, a które próbowali jej zabrać. I zabierali. Czasem mówili nawet córkom, żeby się z nią już nie przyjaźniły, a na pewno nie zapraszały tej małej komunistycznej zdziry do domu. Czy wiecie, że jej ojciec był prokuratorem za komuchów? Większa to zbrodnia niż brać udział w bandyckich rozwałkach w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Albo brać swoją dolę po Okrągłym Stole, bo przecież oni też nie urodzili się wczoraj. Kiedy próbowała się odszczekiwać, jeden z nich przypomniał jej o młodej prawniczce, która została znaleziona powieszona na własnym żyrandolu. Test na obecność pavulonu we krwi zaginął… Kasia słuchała tego i marniała. Ale nigdy nie pozwoliła sobie zapakować w tyłek! Było to już jakieś małe zwycięstwo. W ćpanie na ostro wciągnął ją jeden z prezesów spółki państwowej przechwyconej przez PiS. Z początku wydawał się miłym człowiekiem. W bagażniku auta miał całą aptekę, brakowało tylko koca termicznego i bandaży… Udzielał jej instrukcji. Co z czym, co bardziej kopie… Kokaina przeżarła mu nos – miał w nim protezę z plastiku. „Włóż, mała, tam palec, włóż i pogrzeb. Czujesz? Czujesz?”. Czuła. Mało nie padła ze śmiechu, kiedy okazał się pierwszym z wielu tatusiów biznesmenów, tatusiów prezesów w zajebistych okularach i garniturach, z zajebistymi protezami przegród nosowych w kinolach jak skocznia narciarska. Nawet teraz, myśląc o tym, zachichotała. Była małoletnią boginią dupków, ale dorosła, od coraz tańszych prochów wypadły jej zęby i teraz wszyscy mogli traktować ją jak żałosną ćpunkę. A ona łapała się na tym, że sama rozgląda się za pariasami, których mogłaby traktować źle, jeśli jeszcze nie gorzej. Tylko Anna była dla niej dobra. I Dorota, chyba… Dorota była mafijną córką z Konstancina, która zabrała Kaśce chłopaka. Musiała być dla Kaśki dobra, bo inaczej by ją zabiła. A tak dała forsę na odwyk, aby tamta tylko zniknęła… I Kaśka zniknęła. Do czasu. Żeby zniknąć, trzeba umrzeć. Ale czy Kaśka naprawdę istniała? Ludzie reagowali na nią, ale nikt jej się dobrze nie przyglądał. Była przedmiotem. Przedmiotem pożądania. Przedmiotem marzeń. Przedmiotem utrapienia. Przedmiotem, który nie spełnił oczekiwań. Przedmiotem, który należało ukryć. Kompromitującym, wstydliwym, do wyrzucenia. Podmiotem nigdy. Jej bycie podmiotem kosztowałoby innych zbyt wiele.

Правообладателям