Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
107 страница из 114
– Tak. Stoi na półce, obok pucharu, który zdobył w strzelectwie, i dyplomu za triatlon. Mówi na to regał chwalipięty. – Kąciki ust Sabiny uniosły się, do oczu wpłynął uśmiech. Był ciepły, tęskny i przeznaczony dla Rosti. Jakby to on tu siedział i trzymał jej dłoń. Marián poczuł się jak podglądacz. Odwrócił wzrok i wyjrzał na plac za oknem. Resztki światła dnia wciąż utrzymywały się na najwyższych piętrach kamienic i odbijały w szybach. Wystający z tylnej części dachu Domu Reprezentacyjnego komin przemysłowy wybijał się na tle ciemniejącego nieba i romantycznych, secesyjnych kształtów okolicy. Sabina uwolniła dłoń z uścisku Mariána i sięgnęła po widelec.
– Słyszałam… – wyraźnie chciała skierować rozmowę na inne tory – że ta zabita kobieta, klarnecistka… jak jej tam?
– Olga Brandejsová.
– Że zmarła dosłownie w trakcie koncertu, na scenie, w obecności setek widzów. To prawda?
– Kto ci to powiedział?
– Jeden redaktor w radiu. Podobno akurat grali Requiem Mozarta. Brrr. – Wzdrygnęła się. – To dość przerażające.