Читать книгу Wiemy, że pamiętasz онлайн
3 страница из 116
Asfalt był spękany od mrozu i miejscami droga wyglądała jak wysypana gruzem. Za kilkadziesiąt kilometrów miał odbić w lewo i wrócić na szosę E4, objazd nie był więc przesadnie duży. Po chwili ukazał się przed nim otwarty teren. Ujrzał zielone pagórki i falujące doliny. To był miły i kojący widok, przywodził na myśl miękkie kształty kobiecego ciała.
Mijał pogrążone we śnie gospodarstwa, opuszczone domy, jeziorka o taflach tak gładkich, że odbijający się w nich las wyglądał jak drugi, rosnący do góry nogami. Wszystkie świerki wydawały się identyczne. Kiedyś Olof stanął na szczycie jednego z tutejszych wzgórz, spojrzał na dolinę Ådalen i zrozumiał, że ciągnie się bez końca.
Kiedy dotarł do rozwidlenia w Bjärtrå, jak okiem sięgnąć nie widział żadnego samochodu. Od razu poznał starą żółtą drewnianą ruderę. Pod zakurzonym szyldem leżała tylko wywleczona ze środka sterta gratów, ale sam szyld wisiał na swoim miejscu. Kiedyś był tu sklep spożywczy. Olof przypomniał sobie kupowane w każdą sobotę słodycze, smak żelków w kształcie żab i słonych lukrecjowych rybek. Skręcił nie w tę stronę, co trzeba, i pojechał dalej w głąb wybrzeża. Wiedział, że i tak dotrze przed świtem do północnych przedmieść Sztokholmu, o tej porze szef będzie jeszcze spał, a nikt przecież dokładnie nie rozliczał go z czasu ani ilości zużytego paliwa. Pięćdziesiąt kilometrów w tę czy tamtą stronę nie robiło żadnej różnicy. Zresztą zawsze mógł zrzucić winę na wlokących się główną trasą letników z przyczepami kempingowymi albo jakieś roboty drogowe. Wszyscy wiedzieli, jak latem wyglądają szwedzkie szosy.