Читать книгу Wiemy, że pamiętasz онлайн
5 страница из 116
Dobrze wiedział, która jest właściwa. Ta z szarego plastiku, trzecia z kolei. Wystawała z niej gazeta. Olof wysiadł z auta i podszedł, by odczytać nazwisko.
Hagström.
Odegnał brzęczącego przy uchu komara i wyjął egzemplarz „Dziennika Ångermanlandzkiego”. Pod spodem były jeszcze dwa, dlatego ten ostatni wystawał. Oprócz tego ulotka z reklamą światłowodu i rachunek z Urzędu Gminy Kramfors. A zatem ktoś ciągle tam mieszkał, dostawał korespondencję, prenumerował gazetę, płacił za wodę, wywóz śmieci czy co tam było jeszcze do opłacenia. Przeszedł go dreszcz, gdy odczytał imię i nazwisko adresata na rachunku.
Sven Hagström.
Olof wepchnął wszystko z powrotem do skrzynki. Wróciwszy do samochodu, wyjął ciastko czekoladowe z torebki leżącej na podłodze. Miał ochotę wbić w coś zęby. Opróżnił duszkiem puszkę napoju energetycznego i zabił komara, który wleciał za nim do wozu. Owad zdążył się już opić i na skórzanej tapicerce rozbryznęła się czerwona plama. Wytarł ją kawałkiem papieru toaletowego zwilżonego śliną, a potem ruszył powoli starymi koleinami wyjeżdżonymi przez traktory. Trawa rosnąca pośrodku tarła o zderzak, samochód raz po raz podskakiwał na jakimś wyboju. Minął gospodarstwo Strinnevików i szarą stodołę schowaną w zielonym gąszczu, zjechał w dół pagórka, wspiął się na następny i wreszcie dotarł na szczyt, gdzie kończyła się ściana świerków i otwierał się rozległy widok na rzekę, zatokę i całą dolinę. Nie miał odwagi patrzeć. Kątem oka dostrzegł pomalowany na czerwono dom. Zawrócił na końcu drogi i powoli ruszył z powrotem.