Читать книгу Balsamistka онлайн
11 страница из 73
Zacisnęła pięści. Tak. Ma to. Dostała.
Walizka wciąż leżała na środku sypialni, miała rozpakować ją wieczorem. Jednym ruchem wyrzuciła jej zawartość na podłogę, z szafy wyciągnęła kilka nowych ubrań, upchnęła je wraz z kosmetykami i butami w walizce. Ostatnim ruchem wrzuciła do niej laptop, zasunęła zamek błyskawiczny i postawiła przy drzwiach. Ogarnęła mieszkanie wzrokiem i zatrzymała się na chwilę przed lustrem, z którego patrzyła na nią zdecydowana, ale trochę pobladła twarz, trochę obca, nieswoja. Monika poczuła, jak strużka potu płynie jej po plecach. Po raz pierwszy od dawna podglądała siebie w taki sposób. Przeważnie udawała, kreowała swój wizerunek, skrupulatnie, tak, by niczym się nie zdradzić, przez co przeszła. Teraz wyglądała na osobę, która mówi, że idzie do kina, w co nikt nawet nie stara się uwierzyć, bo wiadomo powszechnie, a już najlepiej wie o tym ona sama, że zamierza pójść całkiem gdzie indziej, w tamto miejsce, skrywane, najokropniejsze, o którym wolałaby nie wiedzieć.