Читать книгу Zapiski z królestwa. 50 niesamowitych opowieści o angielskim futbolu онлайн
49 страница из 102
Stadion mogący pomieścić ponad 70 000 widzów, jeden z największych w Anglii w tamtych latach (rekord frekwencji to 75 031 widzów na meczu z Aston Villą w 1938 roku), świecił pustkami. Były ku temu oczywiste powody, zbliżały się wszak święta Bożego Narodzenia i ludzie tonęli w gorączce przygotowań. Tym z miejscowych kibiców, którzy nie zjawili się na The Valley, uciekł jeden z najlepszych prezentów, jakie mogli otrzymać na gwiazdkę 1957 roku.
„Zaledwie 15 000 widzów obejrzało jeden z najgodniejszych uwagi meczów w historii futbolu” – donosił reporter „Liverpool Echo” 21 grudnia 1957 roku. To była krótka notka w dniu meczu, z popołudniowego wydania gazety. Tak naprawdę widzów było mniej, a dokładnie 12 235.
Prasa rozpisała się i rozpłynęła w zachwytach dopiero później. I zwrócono uwagę na istotny fakt. Chociaż Johnny Summers strzelił dla Charltonu sto ligowych goli, tych pięć, jakie zdobył w starciu z Huddersfield, zostało z nim do końca, krótkiego niestety, życia. Ale tamtego pamiętnego dnia, w którym po ostatnim gwizdku kibice wbiegli na murawę, długo skandując jego nazwisko i prosząc, by pojawił się w loży i zanucił coś dla nich (lubił śpiewać), mógł w ogóle nie zagrać. Walczył bowiem rozpaczliwie o miejsce w składzie.