Читать книгу Zapiski z królestwa. 50 niesamowitych opowieści o angielskim futbolu онлайн
81 страница из 102
Ich ulubionym sposobem na uciszanie trybun, szczególnie tych agresywnych, jak na stadionie w Millwall – krzyczących „czarnuch” czy „zulu” – było zdobywanie bramek. Milczące sektory stawały się dowodem dobrze wykonanej pracy. Uniesiona w geście triumfu pięść dawała chwilową satysfakcję. I choć spotykały ich ogromne przykrości, jak wówczas, gdy wysiadali z autobusu, a chuligani pluli na nich i naśladowali odgłosy małp, szli do przodu tanecznym krokiem.
Cunningham i jego kumple z WBA, a potem inni: powołany do seniorskiej reprezentacji Anglii Viv Anderson, Mark Chamberlain ze Stoke City, Vince Hilaire z Crystal Palace, John Barnes z Liverpoolu (wcześniej Watford) – wszyscy oni przebijali twardy mur. Dzielili kibiców. Wielu z nich doceniało kunszt, zwinność, gole i asysty tych zawodników, coraz częściej oklaskując ich, zamiast wygwizdywać.
Występy, takie jak ten Cunninghama w starciu z Manchesterem United w 1978 roku, kiedy błyskotliwy skrzydłowy wydatnie przyczynił się do zwycięstwa WBA 5:3, sprawiały, że wokół Lauriego robiło się coraz głośniej. Czekały na niego wielki futbol, sława i pieniądze, o jakich wcześniej nawet nie śnił.