Читать книгу Sąd Ostateczny онлайн
53 страница из 55
Ksiądz Michał był pod wrażeniem. Tym bardziej, że ilekroć wizytował oryginał w gdańskim Muzeum Narodowym, odnosił wrażenie, że tryptyk jest słabo chroniony. Drzwi wejściowe i do sal wystawowych miały archaiczne zamki, a systemy zabezpieczające – tam, gdzie można było je dostrzec – robiły wrażenie sprzętu z poprzedniej epoki. Wystarczyłoby kilku ludzi z łomami i jakiś spec, który oślepiłby monitoring i uciszył alarm. Za to gablotę w bazylice dałoby się wynieść pewnie jedynie razem z całym filarem, a do tego potrzebny byłby ciężki sprzęt budowlany albo czołg. Ksiądz Michał czuł, że arcybiskup czeka na pytanie, a przygotowana odpowiedź ma dopełnić obraz jego triumfu w oczach podwładnego.
– Tylko niech mi ekscelencja nie wmawia, że to też nic nie kosztowało – poprosił z porozumiewawczym uśmiechem.
– Jakbyś zgadł – skwitował dostojnik, gotów dalej głosić chwałę swego sprytu, zasięgu układów z wszelkimi możliwymi opcjami politycznymi, a także przedsiębiorczości.
– Nasi przyjaciele? – podsunął uprzejmie ksiądz Malak, który czuł, że ekscelencja czeka na kolejne pytania.