Читать книгу Brud онлайн
19 страница из 103
Osiadająca na portowej mieliźnie krypa mogła zerwać cumy. Kilka miesięcy wcześniej, gdy poziom wody obniżył się, jedna z nich naprężyła się i pękła. Ważący ponad pół tony trap solidnie trzymał jeden koniec, ale uwolniony tył barki wykonał łuk w portowej wodzie, stanowiąc poważne zagrożenie dla każdego, kto mógł pojawić się w pobliżu.
Wiktor wyprostował się i przeszedł wzdłuż barki.
– Już cię wypuszczam – mruknął i otworzył ciężkie stalowe drzwi. Na pokład dostojnym krokiem wyszła olbrzymia suka rasy owczarek środkowoazjatycki. Wskoczyła właścicielowi na ramiona i szorstkim językiem przejechała mu po policzku. – Dość. – Wiktor delikatnie odsunął psa. Sięgnął do skrytki pod schodami i wyjął torbę z karmą. – Podano do stołu, Layla. – Sprawdził, czy furtka jest dobrze zamknięta, po czym zniknął pod pokładem, zostawiając uchylone drzwi.
Wnętrze urządzono ascetycznie. Dwa duże pomieszczenia rozdzielone były ścianką i chowanymi w niej drzwiami. Znajdujące się w środku drewno Wiktor pomalował na jasny kolor, co sprawiło, że każdy, kto wchodził pod pokład, odnosił wrażenie, że trafił do skandynawskiej chaty na odludziu. Mieszkał tu nielegalnie, prąd podłączył z barki obok, a wodę czerpał z wykopanej na brzegu studni. Nie interesował go stan prawny, nie obawiał się zimy, powodzi oraz plączących się wokół meneli i kiboli. Spędził tu wystarczająco dużo czasu, by nic nie było w stanie go zaskoczyć ani zniechęcić.