Читать книгу Brud онлайн
28 страница из 103
Dopiero po kilkudziesięciu minutach Zybertowi udało się wjechać w Książęcą i zaparkować przy dawnym budynku KC PZPR. Postawił mercedesa tuż obok limuzyny na dyplomatycznych tablicach. Jak zwykle zaraz po wejściu do budynku Giełdy Papierów Wartościowych utknął na kilka minut. Przejście zagradzały dwa wykrywacze metalu i maszyna do prześwietlania bagaży, wystarczyło zaledwie kilka osób próbujących się dostać do środka, by utworzyła się kolejka. Wiktor położył na taśmie niewielką skórzaną torbę, z którą właściwie się nie rozstawał. W środku miał swój zestaw obowiązkowy: telefon, dyktafon, notatnik.
Wjechał na ostatnie, ósme piętro, gdzie mieściła się redakcja portalu PI Media. Jak zawsze wrzało w niej jak w ulu w środku lata. Kilkadziesiąt osób odbierało telefony, przycinało zdjęcia na montażach i wymieniało informacje podniesionymi głosami.
Całą przestrzeń redakcji wypełniały biurka. Niskie ścianki wyznaczały kolejne działy: gospodarczy, kulturalny, polityczny. W tym ostatnim stoły dziennikarzy świeciły pustkami, bo większość czasu i tak spędzali kilka ulic dalej, w Sejmie. Sporą część pomieszczenia zajmował dział plotkarski, z którego właściwie żyli. Dwie dodatkowe ścianki tworzyły ministudio, w którym nagrywano flesze informacyjne do aplikacji na smartfony oraz rozmowy z zaproszonymi gośćmi. Portal PI Media był własnością francuskiej spółki, która dysponowała też podobnymi formatami w innych krajach. Serwis plotkarski odniósł spory sukces, więc firma zainwestowała w inne działy, które powoli, ale stale zwiększały swoje zyski. Teksty o polityce i gospodarce klikały się coraz lepiej, pojawiła się więc konieczność zatrudnienia zawodowców.