Читать книгу Brud онлайн
32 страница из 103
– Wpadło mi to niedawno w ręce, zajrzyj. Wydaje mi się, że powinniśmy się tym zająć, w interesie społecznym, rzecz jasna. – Graczkiewicz zrobił poważną minę i splótł pulchne palce na brzuchu. – To kopie dokumentów IPN z teczki TW Podróżnika.
– Czyli wraca sprawa Skonecznego? Przecież wszyscy wiedzą, że w latach osiemdziesiątych współpracował, przyznał się, przedstawił fakty, nie jest urzędnikiem państwowym, nikogo nie zabił ani nie okradł. Chyba. Interesuje go tylko kasa… O co więc chodzi? – zapytał Zybert, sięgając po kopertę. Poczuł ukłucie niepokoju. Zawsze pojawiało się przy tematach z pogranicza biznesu i polityki. Pole minowe, na środku którego zostawał sam jak saper bez wykrywacza ładunków wybuchowych.
– Problem w tym, że Skoneczny przyznał się do współpracy, ale nie do wszystkiego, co robił. Tych dokumentów nigdy nie pokazano publicznie, a one opisują dokładnie jego działalność, nie tylko przy obserwacji opozycji, ale także kontakty z wrażą służbą innych państw bloku.
– A jaką to ma klauzulę? Bo śmierdzi mi zbiorem zastrzeżonym… – mruknął Zybert, przewracając kartki akt. Spomiędzy nich wysunęło się na stół kilka czarno-białych fotografii. Na wszystkich był młody Skoneczny, zwykle w towarzystwie kilku mężczyzn w okolicach trzydziestki.