Читать книгу Brud онлайн
5 страница из 103
Paraliżował ją strach, ale wiedziała, że musi uciekać. Grupa młodych ludzi zmierzała w jej kierunku.
– Wysypała mi się impreza, mogę się przyłączyć? – spytała.
– Jasne! – wrzasnął entuzjastycznie chłopak w niebieskiej czapce. – Jak masz na imię?
– Simona – skłamała.
– Niech żyje Simona! – zawołał i podał jej butelkę szampana. Pociągnęła duży łyk.
Gdy zabójca był przy drzwiach, usłyszał radosny hałas dobiegający z ulicy. Schował pistolet w wewnętrznej kieszeni kurtki i ostrożnie wyjrzał z bramy. Całą szerokością chodnika szła grupa młodych roześmianych ludzi z butelkami w dłoniach. Po drugiej stronie ulicy w świetle latarni stał mężczyzna w długim wełnianym płaszczu. Dłonią w czarnej skórzanej rękawiczce dał mordercy znak, żeby podszedł.
– I jak?
– Młody załatwiony, poza tym pusto.
– Pewnie córeczka gdzieś się bawi. Trudno, innym razem. Moi ludzie pracują już nad wybuchem.
– W porządku.
Anna Maria kątem oka zauważyła, że mężczyzna, który właśnie wyszedł z budynku, podszedł do kogoś po drugiej stronie ulicy. Korzystając z zamieszania, jakie wprowadzała grupa nowych znajomych, próbowała dostrzec jego twarz. On jednak stał tyłem.