Читать книгу 1793 онлайн
3 страница из 127
CARL GUSTAF AF LEOPOLD, 1793
Mickel Cardell unosi się w zimnej wodzie. Wolną, prawą ręką chwyta Johana Hjelma za kołnierz. Hjelm leży nieruchomo, z kącików ust sączy się czerwona piana. Jego wojskowy płaszcz jest śliski od krwi i słonawej wody. Kiedy fala wyrywa Cardellowi z ręki ostatni skrawek materiału, chce mu się wyć, ale z gardła wydobywa się tylko żałosny jęk. Hjelm szybo znika pod wodą. Cardell zanurza głowę i przez chwilę obserwuje, jak ciało Hjelma opada na dno. Wstrząsają nim dreszcze, wydaje mu się, że coś widzi, trochę głębiej, na granicy świata, który jego zmysły są w stanie postrzegać. Bezwładne ciała marynarzy opadają tysiącami ku bramom piekieł. Anioł śmierci okrywa je swoimi skrzydłami zwieńczonymi trupimi czaszkami. Ich szczęki poruszają się w wodzie w cichym, szyderczym śmiechu.
ssss1
– Panie pomocniku strażnika! Obudźcie się! Mickelu Cardell! Wstawajcie!
Pod wpływem kolejnych szturchnięć Cardell odzyskuje w końcu świadomość, ale ból w lewej ręce, której już nie ma, utrzymuje się jeszcze przez kilka chwil. Zamiast kończyny, którą kiedyś stracił, tkwi wystrugana z bukowego drewna proteza. Kikut wsunięty jest w głęboki otwór, a drewno przytrzymują przywiązane do łokcia skórzane rzemienie, które wpijają mu się w ciało. Zapomniał je przed snem poluzować.