Читать книгу Grzeszna i święta онлайн
38 страница из 42
Anna słuchała wyznania Marcina jak sparaliżowana. Czekała na tę chwilę, wyobrażała sobie, jaką radość wówczas poczuje, z jakim entuzjazmem rzuci się swemu księciu na szyję, a teraz siedziała nieruchomo, nienaturalnie wyprostowana, z oczami utkwionymi w ustach mężczyzny i nic z tego, co mówił, nie rozumiała.
– Aniu?
– Tak?
– Powiesz coś?
– Ja…
– Aniu, zostaniesz moją żoną? Na dobre i na złe? Będę mógł się budzić każdego ranka przy tobie, usypiać w twoich ramionach? Powiedz coś…
Anna poczuła, że jej słabo. Dotarło jednak już do niej, co się dzieje. Spojrzała Marcinowi w oczy, wzięła jego głowę w dłonie i przytuliła go do siebie.
– Aniu? Odpowiedz, proszę…
– Tak, Marcinku, tak…
Kiedy Anna pozwoliła Marcinowi uwolnić się z jej uścisku, zobaczyła w jego oczach łzy. Zaczęły spływać po policzkach.
– Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy. Tak bardzo cię kocham. Zobaczysz, nie zawiodę cię. Nigdy nie pozwolę na to, żebyś kiedykolwiek przeze mnie cierpiała.