Главная » Grzeszna i święta читать онлайн | страница 36

Читать книгу Grzeszna i święta онлайн

36 страница из 42

Mimo iż zro­bił się wie­czór, dla Anny i Mar­cina ten dzień się jesz­cze nie skoń­czył. Mar­cin miał dla swo­jej kobiety kolejną nie­spo­dziankę.

– Zapra­szam cię, Aniu, na kola­cję. Jeśli pozwo­lisz, poje­dziemy do regio­nal­nej, bar­dzo kli­ma­tycz­nej restau­ra­cji w pobliżu.

– Umie­ram z głodu – pod­chwy­ciła Anna.

– Nie będziesz żało­wała – z tajem­ni­czym uśmie­chem powie­dział Mar­cin i pocią­gnął Annę za rękę w kie­runku samo­chodu.

Kiedy zaje­chali na miej­sce i weszli do środka, oka­zało się, że wszyst­kie sto­liki były już zajęte. Mar­cin jed­nak nie mógł pozwo­lić sobie dzi­siaj na tego rodzaju faux pas i prze­wi­dział taką sytu­ację. W bocz­nej, odosob­nio­nej salce z komin­kiem cze­kał na nich wcze­śniej zare­zer­wo­wany przez niego sto­lik.

Madame… – powie­dział kel­ner, odsu­wa­jąc Annie krze­sło.

Thank you – sia­da­jąc, odpo­wie­działa Anna.

Do you wish to have some­thing to drink? – kon­ty­nu­ował kel­ner.

– Yes, green tea, ple­ase.

Mar­cin popro­sił o to samo i kiedy zostali już sami, zaczęli prze­glą­dać menu. W rezul­ta­cie zamó­wili pie­czony filet z kaczki ze szpi­na­kiem, ziem­nia­cza­nymi rösti i sosem rabar­ba­ro­wym. Do tego popro­sili o czer­wone wytrawne porto. Danie oka­zało się wyśmie­nite. Kiedy cze­kali na deser, Anna spoj­rzała swo­jemu męż­czyź­nie głę­boko w oczy.

Правообладателям