Читать книгу Zagraj mi na drogę онлайн
3 страница из 114
– Ważne jest wszystko, o czym czujemy potrzebę mówić.
– Mama miała fioła na punkcie Drani. Szczególnie jednego z nich, Jana Valacha. Wokalista, gitarzysta, uchodził za przystojniaka. Jak dla mnie morda niewyjściowa, ale mniejsza z tym. Po koncercie były autografy, jakaś popijawa, no i wylądował z mamą na tylnym siedzeniu busa. Dranie sprowadzali tam sobie fanki. Ona miała szesnaście lat, on dwadzieścia dwa. Gumek chyba nie uznawał. Przeleciał kolejną trzęsącą się na jego widok wiejską panienkę, i tyle. Pewnie nie znaczyło to dla niego wiele więcej niż zjaranie jointa. Miał takich wielbicielek na pęczki, nawet nie pytał ich o imię. Wokaliści kapel rockowych to buce. Pewnie nie wszyscy, ale Valach był właśnie taki. Mam jego geny. Sprawiam wrażenie osoby aroganckiej?
– To akurat nie jest cecha dziedziczna. Ale można ją nabyć przez wychowanie.
– Valach mnie nie wychowywał. Nie uznał ojcostwa. Kiedy test DNA je potwierdził, zaczął płacić alimenty, ale nie chciał mnie znać. Mam list, który wysłał do mamy. Pisze, że mama chciała go złapać na dziecko, że wszystko ukartowała, to niech mnie sobie teraz sama wyhowuje – przez samo „h”, chyba nie był za dobry z ortografii. No i wychowywała mnie sama. Do momentu, kiedy nie pojawił się ojciec.