Читать книгу Balsamistka онлайн
69 страница из 73
Daniel, gdy już zaczął wydostawać się ze skorupy, udał się do psychiatry, który oznajmił, że przeżywa załamanie linii życiowej i ma początki rozdwojenia jaźni zwanego inaczej osobowością wieloraką. Co za bzdury, pomyślał, i zmienił front: poprosił psychiatrę o radę, jak może pomóc żonie. Powiedział, że on ze wszystkim sobie radzi, gorzej z Kamilą. Później, po okresie totalnego zamknięcia, nastąpił u niego zwrot – zaczął nazywać rzeczy po imieniu, takie, jakimi są. Uznał, że właśnie wymyślił najlepszą dla siebie formę terapii.
Wszędzie widział córkę, ale przyjął, że jej już nie ma w takim wymiarze, w jakim była. Zmieścił to w swojej głowie. W sercu nie. Ono nadal cierpiało. Rana otwierała się, gdy tylko zaczynał wchodzić w rejony emocji i myśli, które choć trochę miały związek z Izą. Czasem siadał przy stole, włączał laptop i przeglądał zdjęcia i filmy, na których poruszała się, robiła śmieszne miny albo wystawiała ostentacyjnie język.
Miał też sporą teczkę z wycinkami dotyczącymi morderstwa, zdjęciami jego córki w worku na torach. Każdy, najmniejszy ślad z gazet i sieci, skąd drukował wszystko, co zostało o jego córce napisane. I o zbrodniach na pozostałych ofiarach. Czasem zaglądał do teczki. Wyjmował wycinki jak relikwie. Rozwijał je powoli. Artykuły z pierwszych stron gazet. Zawsze zaczynał od informacji o córce, potem przeglądał pozostałe. Ślady krwi, nagie ciała i podarte ubrania. Szokujące zdjęcia zestawione z portretami dziewcząt pełnych życia. Przesuwał po nich wzrokiem, dotykał tych, które przedstawiały Izę. Miał je przed oczami, kiedy się budził, szedł do pracy, kładł się spać. Miał wrażenie, jakby widział je milion razy. Zdawał sobie sprawę, że zakrawa to trochę na obsesję, fascynację zbrodnią, jego jednak zbliżało to do Izy.