Читать книгу Chodząc w Tatry онлайн
21 страница из 40
Cóż znaczy to rzucane w przelocie „cześć”? Wskazuje przede wszystkim, że nie całkiem jesteśmy sobie obcy. Nieznajomi, osobni, w górach stajemy się wspólnotą; to Tatry czynią ją z nas. Wypowiadane słowa wydobywają tę wspólnotowość i umacniają zarazem. Dzieje się tak i w Alpach, i w Himalajach, zapewne także w innych łańcuchach górskich.
Góry nas łączą. Może to atawizm. Oto w trudnym świecie tylko wspólne działanie pozwalało na przeżycie. Należało natężyć nie tylko mięśnie nóg, rąk i grzbietu. Pobudzona musiała zostać także wola rozumienia. Trzeba było pojąć naturę – skałę, śnieg, mróz, upał, chmury i wiatr, a także to, co do pojęcia najtrudniejsze – innego. To on bywał najbardziej niebezpieczny, a jednocześnie dla trwania konieczny. Mimo wszystkich różnic wywołujących napięcia i konflikty zasadą naczelną była akceptacja. To prymarne „tak” potwierdzane różnymi symbolicznymi gestami i słowami, wśród których powitalny znak pokoju należał do najważniejszych.
„Co było wielkim, małym się wydaje, co porażało, już dziś nie zachwyca” – trawestuję odrobinę Miłosza, bo słowa te opisują jakoś współczesne istnienie gór w ludzkiej świadomości. Jakby zmalały, złagodniały i stały się przystępniejsze. Zaszły znaczne zmiany i waga zdawkowego „cześć” jest inna od solennego „niech będzie pochwalony”. Różnice tak ewidentne i krzyczące nie mogą jednak przysłonić fundamentalnych podobieństw. Trwa sam rytualny akt, a znaczy to, że trwa także szczególne waloryzowanie górskiej rzeczywistości. Przybywamy do niej, sycimy się nią, ona ma nam dać odpocząć, co oznacza począć się na nowo, odrodzić. Kiedyś na hale szły owce, a ich runo, mleko, skóry i ser wspomagały życie. Dzisiaj poniechaliśmy pośrednictwa i sami się pasiemy na tych wysokich łąkach. Kiedyś szukano tam skarbów, metali i kamieni szlachetnych. Teraz skarbem jest kilka niemożliwych przechwytów, zjazd budzący strach, obraz miejsca i związane z nim przeżycie. One tkwią w nas i chronią jak tarcza od niszczących nizinnych przypadłości.