Читать книгу Ostatnie życie онлайн
157 страница из 182
– Tak, to ja – odparł John.
Przejazd do Karlstad należał do tych cichych. Kierowca nie wykazywał ochoty do rozmowy, a Johnowi to odpowiadało. W połowie października za szybami było mokro i szaro. Deszcz padał nieprzerwanie, odkąd wyjechali z postoju taksówek na lotnisku Arlanda. Krople tworzyły piękne wzory na tylnych szybach. Wiele spośród pomalowanych na czerwono stodół stojących wzdłuż trasy E18 miało pochyłe ściany i zapadnięte dachy, niezdolne do powstrzymania wilgoci. Nieliczne domy zbudowano w punktach przecięcia pól, a na dziedzińcach przed nimi stały ciągniki i zardzewiałe samochody.
Im bliżej jakiegoś miasta się znajdowali, tym gęstsza stawała się zabudowa, a kiedy wyjeżdżali, znów była rzadsza. John rozpoznawał większość nazw miejscowości – Västerås, Örebro, Karlskoga – ale nie przypominał sobie, by rodzina kiedykolwiek odwiedziła którąś z nich. Nie było ich stać na wycieczki.
Tata prowadził sklep spożywczy także w Szwecji, ale w żadnym wypadku nie było to tak opłacalne jak sklep, który kupił później w Nowym Jorku. Miał skromną pensję, a mama w zakładach papierniczych zarabiała jeszcze mniej. Poza tym często zostawała w domu z powodu choroby. W dzieciństwie John i jego brat nauczyli się przyczajania, kiedy wybuchały najgorsze awantury. Wtedy nie rozumiał, dlaczego rodzice wciąż się kłócą. Kiedy był dorosły, wielka zagadka brzmiała, dlaczego w ogóle są razem.