Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
30 страница из 110
– Tak, spróbuj. Dziecko może spać albo jest zbyt wystraszone, żeby podejść do drzwi.
Freyja ponownie nacisnęła dzwonek i przytrzymała przez dłuższą chwilę. Nic się jednak nie wydarzyło.
– Niemożliwe, żeby ktokolwiek spał przy takim hałasie.
– Nigdy nie wiadomo. – Pracownik socjalny, który miał na imię Didrik, podszedł do drzwi i zaczął walić w nie tak mocno, że z pewnością poczerwieniały mu kostki, choć wielobarwny tatuaż wystający spod rękawa i pokrywający wierzchy dłoni uniemożliwiał określenie ich koloru.
W tym momencie uchyliły się drzwi mieszkania w końcu korytarza i przez szparę wysunęła głowę kobieta w średnim wieku. Na widok Didrika wyraźnie się zaniepokoiła, zapewne biorąc go za egzekutora długów albo innego zbira z marginesu społecznego – bo przecież nie pracownika Agencji Ochrony Dzieci. W odróżnieniu od niego Freyja wyglądała bardzo przyzwoicie, bo wystroiła się na wczesny lunch, który musiała przerwać w połowie. Gdy stało się oczywiste, że kobieta pierwsza się nie odezwie, Freyja powiedziała: