Читать книгу Brud онлайн
36 страница из 103
– Kto ci to zlecił? Szefowie?
– Pffrrrr… – Graczkiewicz głośno wypuścił powietrze, chciał coś powiedzieć, ale Zybert zaczął pierwszy.
– Czyli to zlecenie. Ktoś to po prostu przyniósł i powiedział, że ma być zrobione, tak? To chcesz mi powiedzieć?
– Oj, nie do końca. Newsy to nasze pożywienie. Zybert, ja powiem tak: nie wiem, kto i jak te kwity zdobył, ale jestem pewien, że to autentyk, widzę, że są wszystkie ponumerowane strony, czyli nikt w tym nie grzebał. A twój redaktor naczelny, widząc potencjał źródła, wytypował reportera i z przyjemnością wyskrobał kilkanaście tysięcy eurasów, żeby było mu łatwiej. Możesz spać spokojnie.
– Chyba wtedy, gdy umrę – odburknął Zybert i pokręcił głową z niedowierzaniem. – Zawsze byłeś taki ostrożny, powtarzałeś, żeby się nie ładować w procesy, bo to droga zabawa, a tu coś takiego. Kurwa, do śmierci nie wyjdziesz z sądu i pogrążysz mnie kompletnie.
– Głośny proces od czasu do czasu nam nie zaszkodzi, a może pomóc. Zresztą masz doświadczenie, co nie? – Stefan mrugnął okiem.