Читать книгу Brud онлайн
38 страница из 103
Aleksandra Zdrojewska pracowała w PI Media od kilku lat, była wszechstronna i nie bała się trudnych tematów. Nie miała żadnych problemów z napisaniem dużego tekstu o gospodarce, polityce, zmianach klimatu lub obyczajówce. Wysoka, smukła, długonoga, okręcała sobie rozmówców wokół palca: z każdego potrafiła wycisnąć newsa albo szokujące wyznanie. Wydawcy doceniali ją nie tylko za świetne teksty, ale też za to, że w przeciwieństwie do wielu kolegów oddawała je na czas. Mimo że mogła zostać twarzą jednej redakcji, wybrała wolność i pracę dla każdego, kto akurat dobrze płacił. Freelance traktowała jak sposób na życie, a nie przymus. Dopóki przelewy przychodziły na czas, była miła, potem traktowała pracodawców jak byłych facetów, czyli bez żadnych sentymentów. Zybert doceniał jej profesjonalizm, ale jeszcze bardziej to, że nie miała żadnych oporów, by umawiać się z nim na najzwyklejszy na świecie seks bez zobowiązań.
Nie musiał nawet nic mówić. Wymienili tylko szybkie spojrzenia. To był ich mały rytuał. Ich i miliona innych kochanków na całym świecie. Kilka mrugnięć i już oboje wiedzieli, że ten wieczór spędzą razem. Z dala od pracy, z dala od codziennego syfu. Tylko oni, wino i szum Wisły. Lubili te wspólne chwile, podczas których czas płynął jakby w przeciwną stronę.