Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
120 страница из 123
– Aha. – Zajcew po raz kolejny przesunął krzesło do cienia. Batorski siedział nieporuszony w rozgrzanym kwadracie światła niczym ogórek w szklarni. – Proszę mi tylko coś wyjaśnić jako laikowi. Taka kawaleria to jeździ, zdaje się wierzchem, w siodle. A Perłowy, jeśli dobrze rozumiem, powoził zaprzęgiem. A w każdym razie w takich występował zawodach.
W zielonkawych oczach błysnęły iskry.
– To znany przesąd. I bezzasadny! Nie wy jedni, zapewne, mu ulegliście. Jakby kłusaki orłowskie były rasą jedynie zaprzęgową! Nic podobnego. To uniwersalne konie. W tym ich wartość. Równie dobrze nadają się pod siodło, jak i do zaprzęgu. To zupełnie naturalne, jeśli weźmie się pod uwagę, że wyhodowano je poprzez przymieszki krwi arabskiej. Proszę sobie przypomnieć choćby znakomitego Śmietankę… – rozpędził się.
Zajcewowi imię Śmietanka nie mówiło nic. W sprawie kłusaków również nie miał własnego zdania. Zauważył tylko, że Batorski nie odpowiedział na pytanie.
– A czy wasi kursanci uczą się też powożenia zaprzęgiem? – wrócił płynnie do tematu, aby zweryfikować odniesione wrażenie.