Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
80 страница из 123
– Śpieszę się, drodzy obywatele sąsiedzi, proszę mi wybaczyć. Służba.
Spośród odpowiadającego mu pomruku wyłowił tylko „wiemy” i „dobry”. Prawdopodobnie chodziło o dzień.
Zajcew przeszedł szybko przez korytarz, równocześnie się wycierając. Nie pomogła wypita woda. I tak chciało mu się jeść. Zdecydował, że weźmie chleb z komody. Wsunie go do kieszeni i jakoś sobie poradzi po drodze. Pozostało mu tylko włożyć marynarkę. Zdejmując z szyi ręcznik, otworzył drzwi na oścież. I zamarł ze zdziwienia. Na krześle siedziała – wyprostowana, tak żeby nie dotykać wiszącej na oparciu marynarki – jedna z wczorajszych nieznajomych.
Nie westchnęła, nie krzyknęła, nie wstała. Patrzyła tylko okrągłymi oczami, zwróciwszy ku niemu chudą twarz. Włosy miała związane w kok. Ogromne dłonie spoczywały na kolanach, zakrytych kretonową spódnicą. Na plecach miała chustę.
– Obywatelko, wy w jakiej sprawie?
Nieznajoma obywatelka nie pisnęła jednak ani słówka. Tylko jej oczy zaokrągliły się jeszcze bardziej jak u ptaka.