Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
76 страница из 123
– Gaz? Ale skąd?
Zajcew doszedł do wniosku, że Kolcow po kilku kuflach tego sikacza to już nie ten sam Kolcow, który…
– Wychodzi więc na to, że to – rozmyślał Zajcew na głos – trujący gaz bojowy?…
Kolcow nie dał mu skończyć. Czymkolwiek rozrzedzali tu piwo, ono i tak już przyćmiło weterynarzowi mózg.
– Ty tutaj jesteś policjant czy jak ci tam, stójkowy – przeciągał po pijacku słowa. Jego głos nabrał złowrogiego tonu. – Nie, nie stójkowy. Śledczy. Czyli że w skrócie agent. Więc ty, mój agencie, już połącz sobie jedno z drugim. Ja ci po prostu mówię, że jak masz zupełnie zdrowego, wytresowanego i wyhodowanego konia, mądrą opiekę i tym podobne… A tu naraz taki rezultat sekcji, takie a takie płuca… To mi przyszedł do głowy ten jedyny precedens. A jak ci się nie podoba, co mówię, to sobie idź. Idź i szukaj sobie radzieckiego eksperta, ze stosownym pochodzeniem i odpowiadającego linii partii. On ci lepiej nagada. No idź!
Zaczęto na nich ukradkiem spoglądać, sprawdzać, czy nie szykuje się mordobicie. Kolcow się miotał.