Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
77 страница из 123
– Idź! Szukaj! Idź sobie, jak ci się nie podoba! Co się tak patrzysz? No idź! – I machnął kuflem: – Jeszcze jedno małe!
* * *
Zajcew rozwiązał sznurowadła jeszcze w korytarzu. Było w nim już ciemno. Nie docierało tutaj światło jasnej nocy. Sąsiedzi spali. Zza którychś drzwi dobiegało chrapanie, jak turlane w tę i z powrotem ziemniaki. Zajcew wszedł do swojego pogrążonego w półmroku pokoju. Jednocześnie zdjął buty i włączył światło. I o mało nie podskoczył.
Ponieważ na krześle podskoczyła kobieta. Widać było, że przed chwilą spała oparta o stół z rękami złożonymi pod głową.
– Obywatelko, kim jesteście?
– Jestem… Praskowja Iljiniszna kazała mi zaczekać… pokazać się… ja już idę do siebie w kąt. Ja się tylko pokazuję… Tak jak kazano…
Zajcewowi kleiły się oczy. Może już śnił?
Kobieta poprawiła nerwowo chustę na ramionach, obciągnęła brzeg starego swetra, wreszcie przygładziła spłowiałą spódnicę. Przypominała tamtą kobietę z rana. Ale też nie przypominała. Jest po prostu tak samo chuda, stwierdził Zajcew, przyzwyczajony do sporządzanych z miejsca opisów aparycji, błyskawicznego stwierdzania cech szczególnych. Za drzwiami ktoś ostentacyjnie kaszlnął.