Читать книгу Bez winy онлайн
128 страница из 132
Przed dwoma laty, w lodowaty styczniowy poranek, gdy za oknem naszej sypialni wirowały płatki śniegu, Alice nagle powiedziała:
– Nie dam już rady, Oliver. Po prostu nie dam już rady.
W owym czasie po raz kolejny wstrzykiwała sobie hormony, aby przygotować się do następnego pobrania jajeczek, jedenastego czy dwunastego. Była nawodniona, miała opuchnięte nogi i wydęty brzuch, który paradoksalnie wyglądał tak, jakby była już w ciąży. Jej krew aż się lepiła od hormonów, dlatego musiała pić sześć litrów wody dziennie, aby zmniejszyć ryzyko zakrzepicy. Wstając z łóżka, jęczała z bólu. Od dawna zastanawiałem się, jak ona to wytrzymuje. Wciąż od nowa. A w końcu i tak zawsze przychodziło rozczarowanie.
– Dobrze, moja droga – powiedziałem.
Leżeliśmy obok siebie w łóżku, przez dłuższą chwilę obserwowaliśmy w milczeniu płatki śniegu.
– To dobra decyzja. Twoje ciało wystarczająco dużo już przeszło. To musi się skończyć.
Zaczęła płakać.
– Ale ja chcę mieć dziecko.
Westchnąłem.
– Tylko że to nie działa. Może w którymś momencie po prostu trzeba pogodzić się z losem.