Читать книгу Afekt онлайн
142 страница из 145
Chyłka zbliżyła się do niego z wolna.
– Postawmy sprawę jasno – powiedziała. – Jeśli kiedyś zobaczysz mnie biegającą, dzwoń od razu na policję, bo to będzie znaczyło tylko jedno: że przed kimś spierdalam.
Kordian uśmiechnął się, a potem obrócił się do niej i położył jej ręce na biodrach. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy.
– No, co jest? Mów, fajfusie.
– Jeśli to miało być jedno z tych pieszczotliwych określeń, to chyba nie bardzo ci wyszło.
– Fajfusku?
Zanim Kordian zdążył pokręcić głową, Chyłka zarzuciła mu ręce za kark i przyciągnęła go do siebie. Pocałowała go tak, że przez moment żadnemu z nich nie brakowało do szczęścia absolutnie niczego.
– Jestem po prostu padnięty – odparł Oryński. – KMK to nie Żelazny & McVay.
– Ano nie.
– Messer cały czas obrzuca mnie gównem, a ja właściwie…
– Nie przejmuj się krytyką kogoś, od kogo nie przyjąłbyś porady – odparła. – Naprawdę muszę ci wykładać takie podstawowe zasady życia w kancelarii, Zordon?
– Może i nie.
Wiedziała, że bynajmniej nie ma takiej potrzeby. Coś więcej było na rzeczy, ale wyraźnie nie chciał się tym z nią podzielić. Chodził otępiały przez cały zeszły dzień, zdawał się nieobecny i za każdym razem, gdy odpływał, potrzebował chwili, by wrócić do rzeczywistości.