Главная » Chodząc w Tatry читать онлайн | страница 36

Читать книгу Chodząc w Tatry онлайн

36 страница из 40

Od razu należy uczynić rozróżnienie między dobro- i łatwostanem. Pędy z górskich nasion rosną ku temu, co wysokie i wzniosłe, zatem musi się to wiązać z wysiłkiem, pracą i oddaniem. Bez ubiedzenia nie ma szczytów, a bez nich wszystko płaskie, takie samo. Aby zapłonąć od iskry, nie można jedynie czekać. Należy się zakrzątać, łowić je i dmuchać na płomyczek.

Jak to przełożyć na konkret? Bardzo zmienne są tatrzańskie kształty, barwy, klimaty i chyba każdy z nas lepi z nich swoje Tatry. To piękna wielość i niebywała mnogość dróg wiodących po górach. Ten ciągle otwarty zbiór bywa porządkowany na różne sposoby. Są trakty wspinaczy, narciarzy, turystów, przyrodników, artystów, by wskazać tylko te najbardziej oczywiste. Obowiązuje tam hierarchia, którą ujawniają stopnie, klasy, uprawnienia czy talent. Ład, jak podpowiada nam antropologia, jest jedną z podstawowych potrzeb każdej społeczności.

Dziwić zatem nie może, że i w tej gromadzie jest budowany. Pozwala nazwać własną aktywność, zrozumieć i umiejscowić. Jednak nie decyduje o wyborze i nie przesądza o sile przeżycia. W tej fundamentalnej kwestii brak miar i jasnych przesłanek. Można beznamiętnie wspinać się na drodze skrajnej i namiętnie na łatwej. Da się dowieść, że podglądanie świstaka waży więcej niż zjazd z Hińczowej Przełęczy.

Правообладателям