Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
24 страница из 110
– Co? – Freyja nie oczekiwała żadnych wiadomości. Baldur trzymał się z daleka od kłopotów, żeby nie zepsuć sobie szansy na natychmiastowe zwolnienie warunkowe i nadzór kuratorski.
– Znalazłem ci mieszkanie. – Baldur podsunął Sadze nowy plasterek boczku. Poprzedni natychmiast wylądował na podłodze. Chwilę później wysunął się język i Saga potraktowała boczek jak lizaka.
Freyja upuściła widelec i kęs jajecznicy, który właśnie na niego nałożyła, zsunął się z powrotem na talerz.
– Co takiego? – Miała nadzieję, że brat jej nie nabiera. Wiedział, ile nocy zarwała, próbując wymyślić, dokąd mogłaby się wyprowadzić. Na razie zajmowała jego mieszkanie, ale ten układ nie mógł już długo potrwać. Nie było mowy, żeby dzieliła je z bratem, gdy Baldur opuści półotwarty zakład przejściowy. Nie miała zamiaru spać na rozklekotanej kanapie w salonie, podczas gdy on i dziewczyna, z którą akurat będzie chodzić, zaczną się zabierać do rzeczy w sypialni za ścianą. Myśl, że ona mogłaby pójść z kimś do łóżka, gdy Baldur kręciłby się po domu, była jeszcze mniej atrakcyjna. Dotychczas jednak każda próba znalezienia własnego lokum kończyła się fiaskiem. Dostępne na rynku mieszkania albo były za drogie, albo ich właściciel szukał innego rodzaju najemcy. Poważnie zaczęła się zastanawiać nad wyprowadzką na wieś albo nawet za granicę.