Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
21 страница из 110
– Nie widzisz? Tutaj, na piersi. – Wskazała na zwłoki.
Chociaż nie było wątpliwości, że ściągną na siebie gniew Erli, kilku funkcjonariuszy nie zdołało się oprzeć impulsowi i podążyło wzrokiem za palcem Líny. Wgapiali się w klatkę piersiową zmarłego. Potem ich zaintrygowane twarze pochylały się niżej. Ale Huldar dobrze wiedział, na co patrzy: to była główka gwoździa, prawdopodobnie czterocalowego. Pod nią znajdował się strzępek papieru, jakby tym gwoździem do piersi denata przybito jakąś notkę.
Erla najwyraźniej zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Z jej ust wydobył się przejmujący jęk.
To nie mogło być samobójstwo. Mało komu wystarczyłoby determinacji, żeby wbić we własne ciało taki cholernie wielki gwóźdź. Niemal na pewno znajdowali się na miejscu zbrodni, które właśnie potraktowali jak banda amatorów. W panice nikomu nie przyszło nawet do głowy, żeby wezwać medyka sądowego.
Po raz pierwszy od rozpoczęcia praktyk zawodowych dezaprobata na twarzy Líny miała pełne uzasadnienie.
– Cofnijcie się! – Głos Erli brzmiał spokojnie, chociaż z całą pewnością spokojna nie była. – Przykryjcie go czymś, żeby nie był widoczny z Bessastadir. Nawet przez lornetkę. Zakamuflujcie go trawą albo czymś innym, dzięki czemu wtopi się w otoczenie. – Zamknęła oczy i potarła ze złością powieki. – Potem spieprzamy stąd i czekamy, aż te cholerne snoby się rozjadą.