Читать книгу Wzgórze Wisielców онлайн
22 страница из 110
ssss1
Baldur wrócił do stołu cuchnący dymem papierosowym i usiadł. Wymknął się zapalić, choć dopiero co przyszli. Oczywiście Freyja nie była zaskoczona. Baldur niedawno wyszedł z więzienia i wciąż napawał się swobodą postępowania zgodnie z własnym widzimisię – bez ograniczeń. Obecnie przebywał w zakładzie przejściowym w Vernd, gdzie musiał się stawiać na noc, ale poza godzinami obowiązkowo spędzanymi w pracy cały czas miał dla siebie. Nic dziwnego, że wiercił się jak mały chłopiec, ilekroć robiło się za spokojnie.
Pogłaskał głowę swojej córki. Saga siedziała między nimi na krzesełku do karmienia. Ignorując ich całkowicie, dziewczynka zapamiętale żuła plaster bekonu, który Baldur dał jej, gdy odwróciła głowę na widok plasterków owoców. Ojciec i córka mieli ze sobą dobry kontakt, choć bardzo się różnili. On był radosny i towarzyski, ona zachowywała się z powagą, jakiej Freyja nigdy wcześniej nie widziała u żadnego dziecka. On miał jasną karnację i praktycznie nie przestawał mówić, z jej śniadej twarzyczki grymas niezadowolenia nie schodził właściwie nigdy. Baldur lubił ładne ubrania, Sagę zaś Freyja ledwo zdołała wbić w rajtuzy, bluzę i trzewiki, chociaż Fanney, jej matce, jakimś cudem udawało się nakłaniać córeczkę do wkładania dziewczęcych sukienek i pretensjonalnych bucików. Raz na jakiś czas Fanney znajdowała nawet sposób, żeby wpiąć Sadze wsuwkę we włosy, mogła to jednak zrobić tylko wówczas, gdy Saga miała jednopalczaste rękawiczki. Ledwie tylko je zdejmowała, wsuwka szybowała w powietrze.