Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
111 страница из 123
– Nasz drogi towarzysz Artiomow nosi gorset – zabrzmiał ironiczny głos. Papieros wskazał w kierunku areny.
Zajcew pozwolił sobie spojrzeć wprost na rozmówcę. Lat miał mniej więcej tyle co on. Szeroka chłopska twarz, można powiedzieć, sympatyczna. Wrażenie psuły tylko wygięte do dołu kąciki wąskich ust, które zdawały się sugerować nerwowość, rozdrażnienie i zrzędliwość. Przez pomadę albo półmrok włosy wydawały się ciemne. Kąciki ust rozszerzyły się, tym razem w uśmiechu.
– Oczywiście to tajemnica wojskowa.
Zajcew nie zareagował na tę uwagę, tylko zapytał poważnym tonem:
– Ten gorset to z powodów medycznych?
Tamten prychnął.
– Pomyślałem, że może spadł z konia albo coś – wyjaśnił Zajcew. Jeśli układ warg rozmówcy go nie zmylił, to mężczyzna ten potrzebował poczucia intelektualnej przewagi. Kiedy je zdobędzie, rozkręci się, zacznie mówić. Im więcej ludzie mówią, tym więcej im się wymsknie.
– Jeśli już, to na głowę.
Zajcew skinął w kierunku areny:
– Ten Artiomow to stara kadra?
– No – potwierdził wąskousty. – Przeżytek caratu. Potem, oczywiście, się przefarbował i przystał do Armii Czerwonej. Ale wcześniej wszystko jak należy: majątek, ordery, hurra na chwałę imperatora.