Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
107 страница из 123
– Cześć, Samojłow.
– Ty też się trzymaj – dobiegło go zza szeleszczących kartek.
* * *
Zdziwił się, że Rozanowa odwróciła wzrok. Zwykle nie dało się jej niczym wytrącić z równowagi, choćby nawet Zajcew zadawał pytanie, stojąc przed nią na golasa. A teraz uciekła spojrzeniem w kąt, skąd dobrodusznie popatrywał na nich gipsowy Lenin.
– Ale ja nic… – Zajcew zaczął się wycofywać. Lepiej nie naciskać Rozanowej, nie zapędzać jej w kąt, nawet w taki udrapowany czerwoną tkaniną i ozdobiony popiersiem Lenina. – Tylko sygnalizuję. Dobry pracownik się męczy, perspektywiczna kadra, komsomolec. Bez prawdziwej roboty.
– Przyjrzymy się temu, towarzyszu Zajcew. Dziękuję za wasz sygnał.
„Ciekawe, czy rozmawiała już z Koptielcewem. Albo z kimś innym” – myślał z niepokojem, zbiegając po schodach. Rozanowa zachowywała się jakoś inaczej niż zwykle. Nie przypominała kobiety, przed którą chował się Koptielcew, wobec której nawet Kraczkin tracił oręż swojej ironii i zaczynał świszczeć tenorkiem: „Nasłali na mnie komsomolców!”.