Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
106 страница из 123
Można przeżyć całe życie w Leningradzie i nigdy nie być, dajmy na to, na prospekcie Zagorodnym. Ludzie zwykle dzień w dzień przemierzają takie same trasy. A chociaż brygada Zajcewa jeździła na wezwania po całym mieście, to na Szpalernej nie był od tego dnia, a raczej nocy, kiedy wywieziono go z więzienia OGPU w ciepłym, skórzanym i pachnącym benzyną brzuszysku czarnego forda. Już nie jako aresztanta, ale jeszcze jako nie wiadomo kogo. Choć nie, był tam potem jeszcze raz…
– Wiem, gdzie to jest. Aha. – Odwiesił słuchawkę. Przy Szpalernej, oprócz więzienia OGPU, mieściły się też, jak się teraz okazało, KKUKS. Kursy Udoskonalania Kierowniczych Sił. W pierwszym z trzech K skrywała się informacja, że kursy są kawaleryjskie, a może, że konne. W swoim poprzednim – imperialnym – życiu KKUKS były Wyższą Szkołą Oficerską.
– Co się szczerzysz? – zapytał z ciekawością Samojłow.
– A przez taki jeden adres. W centrum, a myślałem, że będę musiał się wlec za miasto.
Samojłow nie pytał już dokąd, tylko z powrotem wsunął nos za gazetę. A kiedyś by zapytał. Zajcew też nie zagadnął go, co się tak rozsiadł jak w bibliotece, choć kiedyś nie przepuściłby takiej okazji. „I tak teraz żyjemy” – pomyślał z goryczą, zakładając marynarkę.