Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
16 страница из 123
Takich ludzi, specjalistów od psów, jest jeszcze mniej. To ktoś z tej listy. Ktoś, kto trenował czworonogi obłąkanego mordercy z Ermitażu. Albo przekazał mu wytresowane zwierzęta. Albo je z nim oswoił. Albo nauczył go, jak z nimi postępować. Albo po prostu go znał: jak znają się wielbiciele znaczków pocztowych, rzadkich kaktusów i gołębi. Lub rasowych psów.
Możliwe, że Aleksiej Aleksandrowicz był już niegroźny. Pracował jako księgowy w, dajmy na to, Rybińsku. Park na wyspie Jełagina został szczęśliwie otwarty i odwiedzają go ludzie pracy, cieszą się tam kulturą i wypoczynkiem. Za przestępstwo Aleksieja Aleksandrowicza wymierzono już karę. Innym, niewinnym.
To wystarcza takiemu, na przykład, naczelnikowi Leningradzkiego Wydziału Śledczego Milicji Koptielcewowi, dawnemu gepeusznikowi. Ale Zajcew nie przyjmował zapłaty w fałszywych banknotach. Nie zamierzał porzucać śledztwa.
Bez specjalnego skrępowania spojrzał na zegar nad głową Olgi Dmitrijewny. Wyobraził sobie długą, ciemną, męczącą drogę powrotną. Przez błoto aż na peron, potem kolejką ze stacji Farforowska. Dobrze byłoby zdążyć na pociąg, zanim z portierni fabryki porcelany wysypie się kolejna zmiana. Skrzypnął krzesłem. Olga Dmitrijewna wyglądała na inteligentną, ale nie zrozumiała aluzji. Jej miłość do owczarków niemieckich była ponad wszelkie konwenanse. Zapaliła się: