Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
20 страница из 123
Nie zdążył tego przeanalizować, bo za jego plecami stuknęła okienna framuga i Kotkina zawołała go potężnym głosem:
– Towarzyszu Zajcew!
Wr-r-r! – Warczenie gdzieś na wysokości nóg nie ustawało. Podzwaniał łańcuch.
Zajcew się odwrócił.
– Proszą was do telefonu – oznajmiła nienaturalnie piskliwym tonem Kotkina.
A to co znowu? Czyżby coś sobie przypomniała, rozważyła i zdecydowała się jeszcze z nim porozmawiać w cztery oczy? O czym?
Zawrócił i człapał przez błoto. Pantofle zrobiły się już ciężkie od gliny.
Ku jego zaskoczeniu czarna słuchawka faktycznie czekała na biurku. Kotkina wskazała w jej stronę brwiami. Odsunęła się demonstracyjnie, dając znak, że nie podsłuchuje. Zdjęła z wieszaka grubą wacianą kurtkę i zaczęła ją zakładać. Była w kilku miejscach przedarta, sterczała z nich brudnawa watolina. Nie chciał sobie wyobrażać zębów, które tego dokonały. Zamarł ze słuchawką w dłoni. Przypomniał sobie głośne oddechy zwierząt, ich zwinny bieg w kierunku rzeki – pościg za nim. Uczucie, kiedy zwierzę szamocze ci się w rękach. Lodowe objęcia rzeki, z której jeszcze nie spłynął lód. Srebrzyste bąbelki z pyska.