Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
19 страница из 123
Zajcew postanowił nie dociskać jej pytaniami o to, czy to krewny tych Sztigliców, Sztigliców milionerów i baronów. A raczej dawnych milionerów i baronów, dawnych właścicieli dawnego pałacu w zaułku Solanym, obecnie siedziby uczelni artystycznej.
Towarzyszka Kotkina zamknęła usta na kłódkę. Wszystko jasne: właśnie tych.
Zajcew sięgnął po leżącą przed nią listę. Schował za pazuchę marynarki. Czuł się jak w dziecięcej zabawie w ciepło, zimno: ciepło, ciepło. Koniuszek smyczy prowadzącej do Aleksieja Aleksandrowicza sterczał gdzieś w pobliżu. Jedno z tych niebieskich nazwisk. Cóż, znajdzie ten koniuszek i pociągnie.
Podziękował towarzyszce Kotkinie z największą możliwą serdecznością.
Brodził w błocie, czując jak słońce piecze go w plecy.
– Wr-r-r-chaps! Chaps!
O mało nie podskoczył. Kudłaty piesek szczerzył zęby i szarpał się, próbując ugryźć go w łydkę. Ale nic nie mógł zrobić. Łańcuch.
– Wr-r-r-chaps! Chaps!
Zajcew uśmiechnął się pod nosem. Niby trenują tu wilczury, a na łańcuchu czort wie co, podnóżek fotela. Po chwili zdał sobie sprawę, że jednak najadł się strachu, kiedy kundelek zaczął szczekać. Strach minął, ale obrzydzenie pozostało.