Читать книгу Czerwony jeździec онлайн
39 страница из 123
Zajcew chwycił za telefon. Poprosił o połączenie z hipodromem. Poczekał na odpowiedź, przedstawił się. Zaczekał, aż sekretarz dyrektora trafi przestraszonymi palcami w widełki.
– Macie powóz w szopie? – rzucił Zajcew w słuchawkę szybko i zimno. – Nikt go nie ruszał? Jesteście pewni? Szopa zamknięta? Wspaniale. Niczego nie dotykać.
Dopytał jeszcze o jakiś szczegół. Przerwał połączenie, naciskając na widełki. Następnie zadzwonił na wewnętrzny i kazał wysłać do hipodromu technika.
„Nie dopatrzono się cech przestępstwa”, „biegły ustalił”, „dalsze śledztwo uważam za bezcelowe”… Tego teraz od niego wymagają?
Nie wymogą.
Kiedy inni wokół ciebie grają zbyt natarczywie, chytrze i pokrętnie, najlepiej jest działać otwarcie i najprościej jak można.
No więc będziecie mieć to śledztwo. Znów uderzył palcami o widełki telefonu. Tym razem jednak poprosił o połączenie z Instytutem Weterynaryjnym. To tam, jak poinformował go dyrektor hipodromu, odwieziono wczoraj – celem badań naukowych i pomiarów – ciało niepowtarzalnego egzemplarza rasy kłusaka orłowskiego, klejnot selekcji hodowlanej: ogiera o imieniu Pierniczek.