Читать книгу Niewierni онлайн
260 страница из 323
Tahadżdżud odmawia się w nocy, ale wcześniej trzeba przespać przynajmniej jej część – pomyślał i usiadł na brzegu łóżka, owinięty w koc. Dobrze, zmówię, jak się obudzę… albo nie!
– Mam przecież na taką okoliczność salat as-safar! – powiedział do siebie, jakby nagle odkrył coś niezwykłego, i spróbował stanąć, ale uderzył się w głowę, bo samochód był zbyt niski.
Przecież można ją odmówić w dowolnej pozycji – przypomniał sobie tę oczywistość islamskiej wiary i postanowił od dzisiaj stanowczo częściej uciekać się do tej modlitwy.
Kiedy skończył, położył się z powrotem w dużo lepszym nastroju niż wcześniej. Miał pewność, a nie tylko wrażenie, że kontakt z Allahem bardzo mu pomógł przezwyciężyć wątpliwości, które dręczyły go przez całą podróż. Utwierdził się w przekonaniu, że podąża Jego słuszną drogą i niesie w Jego imieniu światło nadziei wszystkim biednym i skrzywdzonym tego niesprawiedliwego świata.
Kim jest człowiek, który mnie ściga… śledzi? – pomyślał, leżąc na wznak, z głową zakrytą kocem jak całunem. Kim jest człowiek, który chce mojej śmierci? Czy jest jakiś Kapitan Hak? Czy wie, dlaczego walczę? Czy wie, dlaczego walczy ze mną?